16-01-2012 12:18
Umierające miasto
W działach: RPG, Almanach RPG, Przygody, Motywy, System - Warhammer FRP | Odsłony: 4
Skryte pośród reiklandzkich lasów, na granicy nieprzyjaznych bagien miasteczko Grimpen nigdy nie było miejscem, które ktoś z zewnątrz chciałby odwiedzić choćby przejazdem. Surowa okolica przekłada się bezpośrednio na styl życia i charakter miejscowej ludności. Ostatnio jednak doszło do tego coś jeszcze. Przesączająca się spod brukowych kostek, wypływająca z pęknięć w kamiennych ścianach. Niezidentyfikowana czarna ciecz zaczęła niespodziewanie pojawiać się w różnych częściach biedniejszych dzielnic miasta, ostatecznie wysychając i krzepnąc. Jak gdyby ulice i domy krwawiły.
Trwa to już od kilku tygodni, może jeszcze dłużej. Na początku były to tylko niewielkie czarne zakrzepy, które pojawiały się w rzadkich skupiskach, niby porozlewana smoła. Później jednak było coraz gorzej, teraz dzielnice biedoty, które i tak są z wolna niszczone i pochłaniane przez rozrastające się bagna, przypominają raczej ponurą wizję jakiegoś szalonego artysty aniżeli część imperialnego miasta. Jest to wrażenie tym bardziej sugestywne, że wraz z wypływem tej tajemniczej cieczy rzeczywiście zaczęła zmieniać się architektura ulic. Domy wydają się bardziej mroczne, bardziej ponure i bardziej zaniedbane niż kiedykolwiek wcześniej. Drzewa i rośliny gniją, a ich gałęzie ulegają nienaturalnym wygięciom. Nawet ludzie i zwierzęta zdają się być inni, małomówni, posępni... jakby ciążyła na nich jakaś śmiertelna choroba. Wszystko podgrzane dodatkowo przez ogólną bezsilność tak rady miejskiej, jak i modlących się dzień i noc kapłanów wszystkich wyznań. Dochodzi nawet do tego, że ludzi mieszkających na "zarażonych ulicach" uznaje się za heretyków. Podpalane są domy, mają miejsce pobicia i samosądy. Każdy szuka kogoś winnego i nie sposób już nad tym zapanować.
W niczym nie pomaga także fakt, że miasto jest odizolowane od innych większych siedlisk, sąsiaduje co najwyżej z kilkoma farmami i wioskami, do tego niektóre z nich są opuszczone. Brak w nim profesjonalnych medyków, uczonych, czy alchemików, nie wspominając już o magach, którzy - choć nikt nie chce się do tego przyznać - mogliby się okazać pomocni w rozwiązaniu tego problemu. Jedyne czym dysponuje miasto tu amatorzy i szarlatani, którzy wysnuwając nieprawidłowe wnioski mogą wszczynać działania, które spowodują więcej szkody niż pożytku. Nie mogąc liczyć na żadnego porządnego obywatela wzrok miejscowych kieruje się w głąb wiecznie zamglonych i przerażających moczarów, gdzie z dala od wścibskich oczu swą kryjówkę urządziła Wiedźma z bagien, kryjąca się tam wraz ze swą córką. Czy jednak ona byłaby w stanie w czymkolwiek pomóc? Czy w ogóle chciałaby się w to mieszać? Zważywszy na to jak traktowali ją ludzie, jak starali się jej pozbyć, nie jest to wcale tak pewne. No i musiałby się znaleźć też ktoś gotów zapuścić tak głęboko w bagna by z się z nią skontaktować, a znalezienie takiego śmiałka byłoby w zasadzie równoznaczne z cudem, a te ostatnio nie zdarzają się zbyt często.
Czemu jednak do tego wszystkiego doszło? Odpowiedzi trzeba szukać na bagnach. Tam w głębi skrywa się źródło tego problemu - prastary kamienny krąg wzniesiony przez elfów. Niegdyś jego przeznaczeniem był ukierunkowywanie przepływających przez te ziemie Wiatrów Magii i przesyłanie ich do Wielkiego Wiru na Ulthuanie. Z czasem jednak przestał on właściwie działać i miast wypychać stąd magię, zaczął ją gromadzić. Ta zaczęła się wypaczać i rozlewać po całej okolicy sprawiając, że bagna stały się tak straszliwym i niebezpiecznym miejscem. Niebezpiecznym tym bardziej im bliżej samego kręgu. Zdegenerowana moc, która w jakiś sposób przedostała się tak daleko, aż do samego Grimpen z pewnością mogła doprowadzić je do obecnego stanu, tak niepokojąco zbliżonego do tego co rozpoczęło się w Praag. Czy jednak możliwe jest by skażenie, które do tej pory skrywało się w środku bagien mogło nagle przełamać jakąś niewidzialną tamę i zaatakować miasto? Teoretycznie takie coś mogłoby mieś miejsce, na przykład dzięki niespodziewanemu i nagłemu zwiększeniu napływu mocy do kręgu, związanego jakoś z Inwazją Chaosu. A może istnieje zupełne inne zagrożenie, skryte gdzieś w samym mieście?
Umierające miasto – Almanach RPG
Trwa to już od kilku tygodni, może jeszcze dłużej. Na początku były to tylko niewielkie czarne zakrzepy, które pojawiały się w rzadkich skupiskach, niby porozlewana smoła. Później jednak było coraz gorzej, teraz dzielnice biedoty, które i tak są z wolna niszczone i pochłaniane przez rozrastające się bagna, przypominają raczej ponurą wizję jakiegoś szalonego artysty aniżeli część imperialnego miasta. Jest to wrażenie tym bardziej sugestywne, że wraz z wypływem tej tajemniczej cieczy rzeczywiście zaczęła zmieniać się architektura ulic. Domy wydają się bardziej mroczne, bardziej ponure i bardziej zaniedbane niż kiedykolwiek wcześniej. Drzewa i rośliny gniją, a ich gałęzie ulegają nienaturalnym wygięciom. Nawet ludzie i zwierzęta zdają się być inni, małomówni, posępni... jakby ciążyła na nich jakaś śmiertelna choroba. Wszystko podgrzane dodatkowo przez ogólną bezsilność tak rady miejskiej, jak i modlących się dzień i noc kapłanów wszystkich wyznań. Dochodzi nawet do tego, że ludzi mieszkających na "zarażonych ulicach" uznaje się za heretyków. Podpalane są domy, mają miejsce pobicia i samosądy. Każdy szuka kogoś winnego i nie sposób już nad tym zapanować.
W niczym nie pomaga także fakt, że miasto jest odizolowane od innych większych siedlisk, sąsiaduje co najwyżej z kilkoma farmami i wioskami, do tego niektóre z nich są opuszczone. Brak w nim profesjonalnych medyków, uczonych, czy alchemików, nie wspominając już o magach, którzy - choć nikt nie chce się do tego przyznać - mogliby się okazać pomocni w rozwiązaniu tego problemu. Jedyne czym dysponuje miasto tu amatorzy i szarlatani, którzy wysnuwając nieprawidłowe wnioski mogą wszczynać działania, które spowodują więcej szkody niż pożytku. Nie mogąc liczyć na żadnego porządnego obywatela wzrok miejscowych kieruje się w głąb wiecznie zamglonych i przerażających moczarów, gdzie z dala od wścibskich oczu swą kryjówkę urządziła Wiedźma z bagien, kryjąca się tam wraz ze swą córką. Czy jednak ona byłaby w stanie w czymkolwiek pomóc? Czy w ogóle chciałaby się w to mieszać? Zważywszy na to jak traktowali ją ludzie, jak starali się jej pozbyć, nie jest to wcale tak pewne. No i musiałby się znaleźć też ktoś gotów zapuścić tak głęboko w bagna by z się z nią skontaktować, a znalezienie takiego śmiałka byłoby w zasadzie równoznaczne z cudem, a te ostatnio nie zdarzają się zbyt często.
Czemu jednak do tego wszystkiego doszło? Odpowiedzi trzeba szukać na bagnach. Tam w głębi skrywa się źródło tego problemu - prastary kamienny krąg wzniesiony przez elfów. Niegdyś jego przeznaczeniem był ukierunkowywanie przepływających przez te ziemie Wiatrów Magii i przesyłanie ich do Wielkiego Wiru na Ulthuanie. Z czasem jednak przestał on właściwie działać i miast wypychać stąd magię, zaczął ją gromadzić. Ta zaczęła się wypaczać i rozlewać po całej okolicy sprawiając, że bagna stały się tak straszliwym i niebezpiecznym miejscem. Niebezpiecznym tym bardziej im bliżej samego kręgu. Zdegenerowana moc, która w jakiś sposób przedostała się tak daleko, aż do samego Grimpen z pewnością mogła doprowadzić je do obecnego stanu, tak niepokojąco zbliżonego do tego co rozpoczęło się w Praag. Czy jednak możliwe jest by skażenie, które do tej pory skrywało się w środku bagien mogło nagle przełamać jakąś niewidzialną tamę i zaatakować miasto? Teoretycznie takie coś mogłoby mieś miejsce, na przykład dzięki niespodziewanemu i nagłemu zwiększeniu napływu mocy do kręgu, związanego jakoś z Inwazją Chaosu. A może istnieje zupełne inne zagrożenie, skryte gdzieś w samym mieście?
Umierające miasto – Almanach RPG