20-07-2011 12:18
Szepczący
W działach: RPG, Przygody, Motywy, System - Warhammer FRP | Odsłony: 19
Pierwotnie był to główny motyw mojego scenariusza na Quentina, ale z racji tego, że cały tekst poleciał w niebyt wraz z formatem kompa, postanowiłem odtworzyć przynajmniej tę jego część żeby nie kurzyła się na dnie mojej chorej wyobraźni. (A sam pomysł zainspirowany był wątkiem z pierwszego aktu pierwszej części Wiedźmina, choć zauważyłem to dopiero jak już go napisałem ;))
Bagna u podnóża których położone jest miasteczko Grimpen już od dawna cieszą się złą sławą nie tylko wśród obywateli imperium, ale też u zielonoskórych i zwierzoludzi, którzy unikają ich jak ognia. Nieprzenikniona mgła, wyjątkowo trudny teren i niemal namacalna mroczna aura, która je otacza, wszystko to składa się na ich ponurą sławę. Miejscowi nauczyli się nie zapuszczać w nie dalej niż na parę kilometrów, a najlepiej w ogóle do nich nie zbliżać. Niestety z roku na rok staje się to coraz trudniejsze, gdyż bagna w jakiś sposób rozszerzają swoje granice z wolna pochłaniając biedniejsze dzielnice miasteczka. Od kilku miesięcy zaś sen z oczu mieszkańców zaczęło spędzać nowe zagrożenie. Zaczęli znikać ludzie. Oczywiście już wcześniej zdarzało się, że ktoś przepadł na bagnie, ale ostatnio rzecz przybrała na sile. A co najdziwniejsze, pojawiły się pogłoski o bezgłowych żywych trupach błądzących pośród mgieł, z dnia na dzień coraz bliżej miasta.
Garbarz
Miejscowy garbarz nigdy nie był towarzyskim człowiekiem, tak naprawdę uważany był za dziwaka. Nigdy nikomu się nie przedstawił, więc wszyscy mówili na niego po prostu Garbarz. Co prawda czasem dał się wyciągnąć do gospody, ale był ciężkim kompanem do picia. Zawsze wolał siedzieć w swoim warsztacie w pochłanianej przez bagno dzielnicy, gdzie poza oprawianiem skór zajmował się swoim ulubionym hobby – wypychaniem zwierząt.
Garbarz już od dawna cierpiał na uciążliwe migreny, ale kilka miesięcy temu ból stał się inny. Zaczął do niego przemawiać. Z początku niewyraźny głos kołaczący się gdzieś w jego głowie zaczął być coraz ostrzejszy i bardziej zrozumiały. Kazał złożyć ofiarę bagnu. Słaba wola Garbarza nie pozwalała mu długo stawiać opór i w końcu poddał się szeptowi. Ze zdziwieniem odkrył, że bardzo łatwo było mu przekonać kogoś do wypełniania jego poleceń, ofiary zdawały się działać jak w transie, posłusznie pozwalając wyprowadzić się na bagna, gdzie miały dokonać żywota. Także potencjalni świadkowie w tajemniczy sposób nie zauważali gdy Garbarz wyprowadzał kogoś z miasta.
W głębi bagien Garbarz wymierzał swojej ofierze cios starą łopatą w głowę, którą następnie, także z pomocą łopaty odrąbywał. Przeważyła nad nim pasja kolekcjonerska, ciało topił w wodzie, głowę zaś zabierał ze sobą do domu, aby ją zakonserwować. Z czasem w swej piwnicy dorobił się makabrycznej kolekcji ludzkich głów wyeksponowanych na półkach starej szafki.
Mimo składania kolejnych ofiar szept w głowie Garbarza nie cichł, ba, przybierał na sile i… zaczął się zmieniać. Pojawiło się coś nowego. Siedząc w swej piwnicy był pewien, że głowy zmarłych go obserwują i do niego przemawiają, robiły to nawet w snach. A gdy usłyszał pierwsze plotki o żywych trupach podchodzących do miasta zdjęła go prawdziwa groza. Instynktownie czuł, że zbliża się zemsta. Jednak mimo to nie uciekł, szept by mu nie pozwolił. Musiał kontynuować składanie ofiar…
Wiedźma
Każde szanujące się miasto ma jakąś mieszkającą za jego murami wiedźmę. Nie inaczej jest z Grimpen. W tym wypadku to właśnie ta mieszkająca na bagnach starucha jako pierwsza została posądzona o sprowadzenie umarłych. Nikt nawet nie podejrzewa jak wiele jest w tym prawdy.
Na początku Wiedźma zupełnie nie przejmowała się docierającymi do niej plotkami o zaginięciach ludzi, to nie była jej sprawa. Czuła, że dzieje się coś dziwnego, słyszała szept w swojej głowie, ale zdołała go uciszyć z pomocą swej magii. Wszystko jednak zmieniło się w dniu gdy zaginęła jej przybrana córka. Wiedziała, że już jej nie zobaczy, że stało się jej coś strasznego. Wpadła w rozpacz, a jedyną myślą jaka krążyła jej w głowie była chęć zemsty. Ale jak mogłaby jej dokonać? I na kim? Nie wiedziała kto, bądź co za tym wszystkim stoi, i nie miała dość mocy aby coś zdziałać. A jednak poczęła rzucać klątwy i zaklęcia, i coś jej mówiło - jakiś cichy szept - że zbrodnia doczeka się kary. To właśnie wtedy przebudzili się zmarli.
Szepczący
Nie bezpodstawnie uważa się, że bagna pod Grimpen przesiąknięte są złą mocą. Mało kto wie, że w ich sercu znajduje się stary elficki krąg. Dziś już nikt nie jest w stanie powiedzieć czy był to wypadek, czy celowe działanie, ale jego pierwotna moc, która miała ukierunkowywać wiatry magii przecinające świat, przestała działać. Teraz magiczna energia miast przepływać przez żyłę geomacyjną zaczęła się rozlewać po bagnach ulegając stopniowemu wypaczeniu degenerując wszystko z czym się zetknie. Gdyby w okolicy pojawił się jakiś mag zauważyłby, że okalająca bagna mgła ma barwę głębokiej czerni jednoznacznie kojarzonej z magią Dhar.
To właśnie w tej mgle zaczął formować się szept. Głos nienawiści każdego mieszkańca Grimpen, obijający się niesłyszalnym echem wśród nieruchomych, zimnych wód bagien, który przybrał formę niematerialnego bytu domagającego się krwi żyjących. I szept został wysłuchany, a kotłująca się w mieście nienawiść pozwoliła narzucić ludziom klapki na oczy, tak aby nawet nie spostrzegli, że tuż przed nimi dzieje się krzywda.
Ale BG nie pochodzą z Grimpen i być może dzięki temu będą wstanie spostrzec to czego nie widzi nikt inny?
Bagna u podnóża których położone jest miasteczko Grimpen już od dawna cieszą się złą sławą nie tylko wśród obywateli imperium, ale też u zielonoskórych i zwierzoludzi, którzy unikają ich jak ognia. Nieprzenikniona mgła, wyjątkowo trudny teren i niemal namacalna mroczna aura, która je otacza, wszystko to składa się na ich ponurą sławę. Miejscowi nauczyli się nie zapuszczać w nie dalej niż na parę kilometrów, a najlepiej w ogóle do nich nie zbliżać. Niestety z roku na rok staje się to coraz trudniejsze, gdyż bagna w jakiś sposób rozszerzają swoje granice z wolna pochłaniając biedniejsze dzielnice miasteczka. Od kilku miesięcy zaś sen z oczu mieszkańców zaczęło spędzać nowe zagrożenie. Zaczęli znikać ludzie. Oczywiście już wcześniej zdarzało się, że ktoś przepadł na bagnie, ale ostatnio rzecz przybrała na sile. A co najdziwniejsze, pojawiły się pogłoski o bezgłowych żywych trupach błądzących pośród mgieł, z dnia na dzień coraz bliżej miasta.
Garbarz
Miejscowy garbarz nigdy nie był towarzyskim człowiekiem, tak naprawdę uważany był za dziwaka. Nigdy nikomu się nie przedstawił, więc wszyscy mówili na niego po prostu Garbarz. Co prawda czasem dał się wyciągnąć do gospody, ale był ciężkim kompanem do picia. Zawsze wolał siedzieć w swoim warsztacie w pochłanianej przez bagno dzielnicy, gdzie poza oprawianiem skór zajmował się swoim ulubionym hobby – wypychaniem zwierząt.
Garbarz już od dawna cierpiał na uciążliwe migreny, ale kilka miesięcy temu ból stał się inny. Zaczął do niego przemawiać. Z początku niewyraźny głos kołaczący się gdzieś w jego głowie zaczął być coraz ostrzejszy i bardziej zrozumiały. Kazał złożyć ofiarę bagnu. Słaba wola Garbarza nie pozwalała mu długo stawiać opór i w końcu poddał się szeptowi. Ze zdziwieniem odkrył, że bardzo łatwo było mu przekonać kogoś do wypełniania jego poleceń, ofiary zdawały się działać jak w transie, posłusznie pozwalając wyprowadzić się na bagna, gdzie miały dokonać żywota. Także potencjalni świadkowie w tajemniczy sposób nie zauważali gdy Garbarz wyprowadzał kogoś z miasta.
W głębi bagien Garbarz wymierzał swojej ofierze cios starą łopatą w głowę, którą następnie, także z pomocą łopaty odrąbywał. Przeważyła nad nim pasja kolekcjonerska, ciało topił w wodzie, głowę zaś zabierał ze sobą do domu, aby ją zakonserwować. Z czasem w swej piwnicy dorobił się makabrycznej kolekcji ludzkich głów wyeksponowanych na półkach starej szafki.
Mimo składania kolejnych ofiar szept w głowie Garbarza nie cichł, ba, przybierał na sile i… zaczął się zmieniać. Pojawiło się coś nowego. Siedząc w swej piwnicy był pewien, że głowy zmarłych go obserwują i do niego przemawiają, robiły to nawet w snach. A gdy usłyszał pierwsze plotki o żywych trupach podchodzących do miasta zdjęła go prawdziwa groza. Instynktownie czuł, że zbliża się zemsta. Jednak mimo to nie uciekł, szept by mu nie pozwolił. Musiał kontynuować składanie ofiar…
Wiedźma
Każde szanujące się miasto ma jakąś mieszkającą za jego murami wiedźmę. Nie inaczej jest z Grimpen. W tym wypadku to właśnie ta mieszkająca na bagnach starucha jako pierwsza została posądzona o sprowadzenie umarłych. Nikt nawet nie podejrzewa jak wiele jest w tym prawdy.
Na początku Wiedźma zupełnie nie przejmowała się docierającymi do niej plotkami o zaginięciach ludzi, to nie była jej sprawa. Czuła, że dzieje się coś dziwnego, słyszała szept w swojej głowie, ale zdołała go uciszyć z pomocą swej magii. Wszystko jednak zmieniło się w dniu gdy zaginęła jej przybrana córka. Wiedziała, że już jej nie zobaczy, że stało się jej coś strasznego. Wpadła w rozpacz, a jedyną myślą jaka krążyła jej w głowie była chęć zemsty. Ale jak mogłaby jej dokonać? I na kim? Nie wiedziała kto, bądź co za tym wszystkim stoi, i nie miała dość mocy aby coś zdziałać. A jednak poczęła rzucać klątwy i zaklęcia, i coś jej mówiło - jakiś cichy szept - że zbrodnia doczeka się kary. To właśnie wtedy przebudzili się zmarli.
Szepczący
Nie bezpodstawnie uważa się, że bagna pod Grimpen przesiąknięte są złą mocą. Mało kto wie, że w ich sercu znajduje się stary elficki krąg. Dziś już nikt nie jest w stanie powiedzieć czy był to wypadek, czy celowe działanie, ale jego pierwotna moc, która miała ukierunkowywać wiatry magii przecinające świat, przestała działać. Teraz magiczna energia miast przepływać przez żyłę geomacyjną zaczęła się rozlewać po bagnach ulegając stopniowemu wypaczeniu degenerując wszystko z czym się zetknie. Gdyby w okolicy pojawił się jakiś mag zauważyłby, że okalająca bagna mgła ma barwę głębokiej czerni jednoznacznie kojarzonej z magią Dhar.
To właśnie w tej mgle zaczął formować się szept. Głos nienawiści każdego mieszkańca Grimpen, obijający się niesłyszalnym echem wśród nieruchomych, zimnych wód bagien, który przybrał formę niematerialnego bytu domagającego się krwi żyjących. I szept został wysłuchany, a kotłująca się w mieście nienawiść pozwoliła narzucić ludziom klapki na oczy, tak aby nawet nie spostrzegli, że tuż przed nimi dzieje się krzywda.
Ale BG nie pochodzą z Grimpen i być może dzięki temu będą wstanie spostrzec to czego nie widzi nikt inny?